Z życia wzięte

Ja mam od 7 do 15 :)

Jeśli zapi***alasz w fabryne żwiru 25/8 to szkoła to najlepszy okres

zapomnialem juz czym jest mem jak dziala

Jak byłem w podstawówce to myślałem podobnie, gdy trafiłem do liceum i od poniedziałku rano do piątku 20:30 byłem poza domem + traciłem ogrom czasu bo często moim jedynym wyborem było pojechać autobusem który jedzie półtorej godziny przed lekcjami to zrozumiałem, że to faktycznie najlepszy okres bo nie musisz się martwić niczym poza szkołą

Protip, jak sie nie przyłożysz do nauki to skończysz w robocie fizycznej gdzie będziesz musiał zapi***alać, no chyba że brak ci rozumu i godności i zacznesz żyć z zasiłków.

Ja niestety mam 10 godzin wf i 2 informatyki, dodatkowo poza tym obowiązkowe 2 godziny zajęć dodatkowych w jakiś kulkach. Zadania domowe, projekty bo sobie opinię u nauczycieli wyrobiłam że zawsze zrobię dodatkowe zadania. Rodzice co mówią że godzina nauki w domu to minimum. Korki z niemieckiego i rosyjskiego. Potem się dziwią że jestem zmęczona

Ja sama siebie trochę doprawiłam bo na początku 4 klasy mogłam wybrać czy idę do klasy sportowej (10 wf w tygodniu) czy do zwykłej (podajże 3 wf) jestem w klasie sportowej 7 klasie i mam 41 godzin w tygodniu.

Ja jak chodziłem do szkoły średniej, to wracałem ok. 20, plus tona rzeczy do nauczenia się i zrobienia, ciągłe kolokwia, i luj wie co jeszcze. Moja mama wstaje do pracy o 4:30, żeby zdążyć na pociąg. Przychodzi po 16. Podstawówka to najlepszy okres, bo nie musisz się martwić o tyle rzeczy, co później i masz lżej. Ale i tak takie osoby będą jęczeć, że mają tak strasznie, choć są dopiero w podstawówce i nie wiedzą, jak jest później. Poza tym, to rzeczywiście masz codziennie osiem lekcji? I od razu po przyjściu do domu odrabiasz lekcje? Bez dłuższych przerw?

Ale taka prawda, później jest tylko gorzej

I jeszcze, jak odrobisz pracę domową, to się trzeba nauczyć na sprawdzian i odpytywanie, czasami nawet godzinę lub półtorej.
Taktak, najlepszy czas w życiu..

Chodziłem do takiego technikum w którym się nikt nie musiał uczyć obecność na 2 wystarczy a że ja nie jestem taki olewałem to gówno i się e domu uczyłem i balowalem pracowałem frekwencja moja to jakieś 60% czas zajebiscie spędzony a i maturka zdana i dyplom i doświadczenie jakie kolwiek. Więc się zgadzam że szkoła to zajebisty okres bo teraz to tak średnio że nie pójdę do pracy albo sie spóźnię ze 2 h

+5,6 godzin na dojazd dziennie.

Xd jakie to nieprawdziwe. Po pierwsze godzin jest za mało by zaczynać i kończyć zawsze w takich godzinach. Po drugie zadania w podstawówce to się robiło na przerwie przed lekcją.

Bardzo lubię swoje liceumm, ale k**a 50 godzin tygodniowo+ zadania domowe, lektury i nauka po lekcjach w pewnym momencie sprawiają że nie ważne jak duże masz chęci jesteś "wyssany" z życia. Bo wystarczy jeden zły dzień i jesteś w d**e przez następny tydzień albo dwa.

Jak chodziłem do szkoły zgadzałem się z takimi obrazkami. Teraz z radością bym się zamienił z tymi dzieciakami.