@WielkiSpod: *pisałem to przed przeczytaniem twojej wiadomości* Więc nawiązując do mojego przykładu:
Jaki cel ma pojawienie się w ogóle takiej postaci jak Kapitan Marvel? Hm.... Thanos zabił połowę życia we wszechświecie. Prawie każdy (no bo na przykład Ant-Man nie, więc temu prawie) poznany superbohater brał udział w walce z nim. Nawet połączyli Strażników Galaktyki z Avengersami. I co? Przegrali... Wiadomo, że tak to skończyć się nie może. I co teraz? Twórcy nie mogą po prostu wymyślić czegoś, że nagle sami wygrają. Kapitan Marvel w pierwotnym zamyśle mogła być po prostu tym, kto zrównoważy i jeszcze da więcej niż zmarli bohaterowie. Mogli też uznać, że potrzeba silnej postaci, aby pokazać, że kolejną walkę z Thanosem jednak wygrają. Na prawdę nie wiem, czemu nie możesz w pewien sposób zrozumieć, że po prostu twórcy potrzebowali silnej postaci (padło na to, że to kobieta, nie mów mi nic o "silnej kobiecie", bo dla mnie to przypadek raczej jest) i temu takiego koksa z niej zrobili.
@Nieprzeszkadzaj: Ciekawostka, komentarz ma 4 miesiące i każdy o tym zapomniał. Druga ciekawostka, jeśli zaczniesz pisać komentarz, zmienisz na chwilę kartę, wrócisz tu, kończysz komentarz i go udostępniasz nie jest to tak jak się planuje odpowiedź do komentarza, a nowy komentarz. Bardzo irytujące to dla mnie, bo dosyć często zmieniam karty na telefonie (bo na kompie może tego nie ma). Z reguły to zauważam, kopiuję, usuwam, robię nową odpowiedź
Poza tym już drugi raz się mnie czepiasz, na serio taka to frajda? Czy może tak bardzo ci przeszkadza PRZYPADKOWY komentarz, który miał być odpowiedzią sprzed 4 miesięcy? Już na prawdę, uczep się o to, co napisałem, a nie o to, że niechcący napisałem to jako osobny komentarz
@RoyalPigeon: 1. Co z tego że sprzed 4 miesięcy? Niezbyt to cokolwiek zmienia.
2. No to go skopiuj, usuń i daj normalnie w odpowiedzi, co to za problem?
3. To nie tak że się tylko ciebie czepiam, nawet cię nie pamiętam.
@Nieprzeszkadzaj: 1. To że nawet nie pamiętam dokładnie rozmowy a tu nagle ktoś mi wyskakuje i się czepia. Zapewne już garstka osób zobaczy tak starego mema, jeszcze mniej wejdzie w komentarze. Więc jakby czepiasz się, ale w sumie nikomu to nie przeszkadza, bo jak pod nowym memem, to tak, luz, w jeden dzień może to zdenerwować setkę osób, ale tu?
2. Normalnie to robię, tu nie zauważyłem. A może zapomniałem. To była moja pierwsza dyskusja na tej stronie chyba (przejrzałem moje konto i był to dla mnie 7 mem, pod którym dałem jakikolwiek komentarz, ale dłuższa dyskusja to pierwsza, więc) to nie był, ja nie wiedziałem jak to działa dokładnie. Teraz bym to zrobił, ale nie będę wrzucać rozmówcy powiadomienia o tym, bo pewnie on zauważył to i tak. I nie mogę usunąć, jak odpowiedziałeś, więc nic z tym już nie zrobię. Czyli jakby dyskusja, że źle zrobiłem (przyznaję się, ale nie uważam, że to dzisiaj szkodzi komuś), nie zaprowadzi do nikąd, bo nijak tego nie naprawię.
3. W sumie to i lepiej. Nie że cię nie lubię czy coś, ale w tej sytuacji to po prostu wg mnie lepiej
Pamiętam jak w kinie byłem na wycieczce klasowej na Kapitan Marvel (w kinie byliśmy "po drodze"). Jak się zaczęły napisy, to już się wszyscy zbierali, a ja sobie siedzę, siedzę, ale no cóż, niektórzy już wyszli, a ja się muszę zacząć zbierać w końcu. No to powoli się pakuje i powoli po tych schodach. Bardzo dobrze się złożyło, że miejsca mieliśmy w najwyższych rzędach. I już przy drzwiach prawie jestem i się zaczęła ta scena po napisach. No to sobie postałem tam. I się każdy dziwił co ja tak długo idę skoro inni czekają już dobre 5 minut.
I tak, film mi się bardzo spodobał. Nie rozumiem hejtu na Kapitan Marvel, ale dobra, nie podobał się niektórym i koniec, ale dla mnie był to na prawdę super film i jak ktoś chce mi pokazać, co było w nim takiego złego, to zapraszam do dyskusji.
W ogóle to było dziwne, bo ponad 20 lub 30 osób było, a na MCU znało się nie licząc mnie może 5 osób. Ja rozumiem, że można nie być fanem, ale żeby chociaż wiedzieć, że Ant-Man się zmniejsza i zwiększa to takie minimum. A większość z nich wiedziała, że Hulk jest silny i zielony, Iron-Man ma jakiś strój i tyle (awet niekoniecznie wiedzieli, kim jest Thor) Nic więcej. No kurde... Kinowe hity, rekordy oglądalności, a oni nie słyszeli o tym nawet. Reklamy w telewizji już powinny coś powiedzieć. Każdy przecież widział reklamę.
@RoyalPigeon: Przyjmuję zaproszenie do dyskusji. Według mnie film sam w sobie był co najwyżej kiepski: liczne luki logiczne, główna bohaterka to Mary Sue (nie chodzi tylko o to, że jest OP, ale też o to, że zawsze ma rację, a każdy, kto poważnie się z nią nie zgadza, w końcu okazuje się albo zły, albo w błędzie), niezbyt interesujące walki (oprócz początku wiadomo, kto wygra, i to bez wysiłu), trzy czwarte żartów to "facet myśli, że jest lepszy, a nie jest, hahahahaha!!!!1!!1!", a całokształt to po prostu wysokobudżetowa reklama zachęcająca kobiety do dołączenia do lotnictwa (por. prezentowanie filmu przez amerykańskie media, scenariusz powstały przy współpracy z wojskiem i bezpośrednio nawiązujące do filmu ogłoszenia społeczne promujące wstępowanie kobiet do armii). Co gorsza, sam fakt istnienia Carol Denvers w MCU sprawił, że twórcy kolejnych filmów muszą albo wymyślać jakieś bezsensowne powody, dla których akurat ona nie walczy, albo ją znerfić, co w ramach schludnego, jednolitego uniwersum miejsca mieć nie powinno (patrz: Endgame).
@WielkiSpod: Nie wiem, o jakich niespójnościach mowa, więc się nie wypowiem. Jeśli jednak mowa o niespójności z komiksem, to uważam, że to nie jest błąd lub problem. Ale że nie wiem, o czym mówisz, to się nie będę rozdrabniać. Możesz podać przykład o czym dokładniej mówisz?
Czy jest OP? Tak, nawet bardzo, rozwaliła statek Thanosa własnym ciałem, więc tak, jest OP. Ale zwrócić uwagę trzeba na to, że na przykład Stark jest geniuszem. Ma pomóc Jarvisa, więc jakieś trudne rzeczy z zakresu fizyki i matematyki nie są dla niego problemem. Razem z Thorem rozwalili całe miasto, Sokowia zniknęła. Czy w takim razie Stark też nie jest OP? Strange. Zapętla czas w walce z Dormammu (nie wiem, jak napisać). Może umierać w nieskończoność. Jest czarodziejem, może się teleportować. Do czasu posiadania Oka Agamotto mógł cofać czas. Czy on nie jest OP? Hulk jest wprost niezniszczalny. Też jest OP. Każdy bohater z Marvela jest na swój sposób bogiem. Czy to jest ich wadą? Nie, za to ich kochamy właśnie. Kapitan Marvel lata (jak Stark), strzela energią (porównam to do rakiet Starka), jest w jakiś sposób niezniszczalna (?) (trochę tak jak Hulk). Dla mnie to pokazuje bardziej to, że ona może być bardzo silną postacią, że jest "wielofunkcyjna". Dla mnie nie jest nudna. Kogo z MCU nie lubię najbardziej? Bez wahania mówię, że Ameryki. Co on ma? Tarczę. Bez niej jest jak Czarna Wdowa, po której jednak nie spodziewam się więcej i ją lubię. Ona jest tylko wsparciem. Nie jest mega bogiem, który powstrzymuje wojny i jest wzorem cnót. Ameryka jest. A w czym jest lepszy od Wdowy?
@WielkiSpod: Ja podczas oglądania filmu nie zagłębiam się w to, co on może propagować. Czy jest reklamą kobiet jako silnych ludzi? Dla mnie to film z MCU, a nie kurde jakiś pokaż "silnej kobiety". Czy wspomniana Wdowa też jest tak hejtowana? Chyba nie, a też jest silną kobietą. Czy scenariusz był pisany we współpracy z wojskiem? Nie wiem. Pierwsze słyszę, ale może, może tak. No i? Czy ja oglądam pisanie scenariusza czy ekranizację? Może jestem ignorantem. Zauważyłem, że często nie zauważam bogatej symboliki filmu (głupio brzmi te zdanie), czasem jak poczytam opinie, to niektóre rzeczy nabierają faktycznie innego, bogatszego sensu, ale czy film bez tych symboli i doszukiwania się jest gorszy? Z własnego doświadczenia wiem, że czasem lepiej nie wgłębiać się w to. Obrzydza czasem to film. Za przykład podam hejtowaną ostatnio "Mulan". Za co hejt? Za to, że aktorka nie popiera protestów w Hongkongu i film nakręcono w regionie Chin, gdzie tępi się mniejszość. Nie oglądałem filmu, ale nie mam zamiaru go oceniać za poglądy aktorki, albo za miejsce kręcenia (chyba że krajobraz będzie do niczego, ale nie będę widzieć związku ze "współczesną historią regionu"). Ja patrzę na film tylko w kategorii tego, co jest na ekranie, bo czy na prawdę wpływ na film mają poglądy tej kobiety (nie jest to seksistowskie, po prostu chodzi o kobietę, żadnych podtekstów)?
Nie, nie muszą nic wymyślać. Już raz powiedzieli, że cały wszechświat jest w potrzebie. Potrafię zrozumieć, że istnieje miliard planet, gdzie ludzie (lub inne formy życia) mają problemy i tylko ona może pomóc. Dla mnie głupie by było pokazanie, że co druga planeta ma swoich obrońców i ona nie jest potrzebna zbytnio w kosmosie. Ziemia ma swoje problemy, ma ich dużo, i tylu też ma obrońców. Ona jest jedna, na resztę wszechświata (Strażnicy Galaktyki raczej latają od planety do planety trochę jak najemnicy z nie zajmują się konkretnym rejonem, więc o nich nie mówię), więc Kapitan Marvel może być po prostu usunięta z ekranu "z powodów wydarzeń na innych planetach". Wiadomo, że w razie wielkiego zagrożenia może przylecieć, bo to jest jednak jej dom i jest tu Nick, który jest czymś w rodzaju jej przyjaciela, co pokazała w dodatku do jej filmu, gdy pierwsza rzecz, o którą zapytała po przybyciu na Ziemię było "gdzie jest Fury?", ale większość życia, które teraz toczy dzieje się na innych planetach i ciężko może być jej opuścić innych w potrzebie. To, co robi, może być pokazane w kontynuacji jej wątku, czyli Kapitan Marvel 2, albo czymś takim. Nie doszukujmy się rzeczy w stylu "co by było gdyby Danvers przyleciała", bo to jest jednak temat nieskończony. Tylko mogłoby się stać gdyby na przykład przyleciała przed Thanosem, ale nie myślmy o tym, co mogła zrobić, myślmy o tym, co zrobiła.
@RoyalPigeon: Będę odpowiadał komentarz po komentarzu, żebym przed odpowiedzią na konkretny argument mógł jeszcze raz go przeczytać. Już sporo czasu minęło od kiedy oglądałem, więc jeśli się pomylę, to napisz.
1. Nieścisłości fabularne obejmują, między innymi, obsługę kombinezonu obcej cywilizacji przez nieautystyczną dziewczynkę (w przeciwieństwie do autystycznego chłopca w najnowszym filmie o Drapieżnikach), kosmiczne imperium zatrudniające Vers ze względu na jej zdolności, a jednocześnie nie wykorzystujące ich w żadnym planie walki, atakujące Denvers komandosami wyposażonymi w standardowy sprzęt mimo, że znało jej potencjał, zarządzane przez SI, która działała z większą dawką emocji niż niektórzy biologiczni władcy, fizyk obcych projektujący samoloty o wydajności większej od jakichkolwiek im współczesnych, prawie całkiem ignorowanych przez przyszłych inżynierów, i oczywiście ten eksperymentalny Queenjet, którym bez problemów sterowała osoba bez przeszkolenia (miał troszeczkę inny układ kokpitu niż myśliwce).
@WielkiSpod: I w ogóle to warto może wspomnieć, że jej moc pochodzi jednak z kamienia przestrzeni. Moc sama w sobie. Wiadomo, że będzie silniejsza niż taki Hulk. Trochę jak Wanda Maximoff (tak w ogóle to moja ulubiona postać z MCU). Więc zgłębiając się w to, skąd ma moc i że była trenowana w walce przez Kree - mega potężną rasę, można zrozumieć czemu ona jest taka OP. Jasne, może się to komuś nie podobać, bo Stark dochodzi do swej potęgi sam (choć ojciec, który chyba nie pokazał mu swej miłości, dał mu jednak pieniądze i firmę, więc z takimi środkami oraz nieprzeciętnym intelektem stanie się superbohaterem też nie zadziwia). Thor też nie doszedł samodzielnie do tego, kim jest. Jest synem Odyna i to mu już dało potęgę. Ant-Man, na początku zwyczajny złodziej ukradł strój i tak stał się bohaterem (upraszczam, ale jednak po złodzieju nie spodziewamy się zostania bohaterem). Mówienie, że coś takiego, że po prostu wysadziła silnik napędzany kamieniem przestrzeni (upraszczam, bo tam chyba jednak kamienia jako tako tam nie było, ale jednak bazowało wszystko na nim, nie pamiętam) i wchłonęła jego energię jest nie fair, i że wszystko dostała na tacy, ocieka hipokryzją. Jakby się głębiej zastanowić to, czy ktoś z MCU doszedł do czegoś sam? No można powiedzieć, że Doktor Strange (moja druga ulubiona postać), bo jednak przeszedł żmudne szkolenie na czarodzieja, ale jego główną siłą był kamień czasu, którego nie zdobył w boju na śmierć i życie. Ale u niego widać jakoś, że nie dostał wszystkiego. Był na początku lekarzem, nie uczył się od dziecka sztuk mistycznych. Tak więc albo każdy film MCU jest w części beznadziejny, albo Kapitan Marvel nie jest taka zła (Choć nazwanie jej tak, jak ją nazwano, było przesadą. Tu akurat dostrzegam próbę zrobienia z niej niezwykle potężnej postaci, ale jest to jednak imię, detal).
@WielkiSpod: Czy ja nie rozpisuję się za bardzo? Nigdy nie umiałem "pisać krócej". Uważam, że pominięcie czegoś mogłoby sprawić, że coś źle ktoś zrozumie, ale jeśli uważasz, że aż za dużo piszę, to mogę postarać się coś na przyszłość wyrzucać z wiadomości w rozmowach z tobą.
@RoyalPigeon: 2. W byciu OP nie chodzi po prostu o bycie potężnym. Chodzi o bycie tak potężnym, że pokonywanie przeciwników przychodzi bez wysiłku. W pewnym anime jest wojownik, który jest w stanie jednym ciosem zniszczyć górę. Ale nie jest OP, bo jego przeciwnicy nie są dużo słabsi. Do tej pory każdy bohater, nieważne jak potężny, stawiał czoła przeciwnikom niemal mu równym, równym lub lepszym od niego. Ona uwierzyła w siebie i rozwaliła flotę wroga w kilka minut.
@RoyalPigeon: 3. Jeśli nie obchodzi cię, co film ma oznaczać, to nie widzę sensu w odnoszeniu się do tego. Jeśli tak wolisz, to nie mam nic przeciwko. Tylko jeśli masz coś przeciwko propagandzie, to przyjrzyj się uważniej.
@RoyalPigeon: 4. Działania Thanosa wpłynęły na cały wszechświat. Strażnicy Galaktyki może są jedną grupą, ale chciałbym zauważyć, że w kilka razy było pokazane, że kosmici z supermocami istnieją, choć nie są równie liczni. I, biorąc pod uwagę, że praktycznie wszyscy przedstawieni na ekranie kosmici mieli z grubsza ludzki sposób myślenia (i wygląd, ale tu się nie czepiam, zasugerowanie, że wszystkie rasy humanoidalne, w tym ludzie, są naprawdę rasami, a nie gatunkami, jest świetnym pomysłem, może wyjaśnią to szerzej w Celestials). A z tego wynika, że, tak jak u ludzi, część z nich zostaje superłotrami, ale też są wśród nich bohaterowie. Czyli większość z tych wydarzeń, z którymi Denvers musi pomóc, nie wynika z absurdalnie potężnego terrorysty (tym w sumie jest większość wrogów superbohaterów w tych filmach), tylko jakichś innych zagrożeń (kataklizmy? wojny? kryzysy?). W każdym z tych przypadków (i większości innych) mamy do czynienia z czymś, co albo jest czymś naturalnym dla rządów, z czym międzygwiezdne cywilizacje mogą sobie poradzić (i dawniej radziły albo upadały), albo czymś stanowiącym zagrożenie na taką skalę, że pojedynczy superbohater, nawet o mocach Denvers, nie da sobie z nimi rady (a z Endgame wiemy, że nie dołączyła do żadnego ugrupowania), albo łączącym obydwa powyższe. Każde takie wydarzenie, nawet jeśli wyjątkowo katastroficzne w skutkach, spowodowałoby mniej śmierci, niż działania Thanosa, a nawet jeśli jeden z elitarnych wojowników Thanosa miał trofeum z walki z nią (albo na odwrót, nie jestem pewien), to nie widać, by sama próbowała jakoś powstrzymać seryjnego ludobójcę przed zebraniem Kamieni Nieskończoności, mimo że to chyba była największa katastrofa wszechświata za jej życia. A działała od lat 70., więc wszystkie w trakcie wszystkich poprzednich filmów już fruwała po kosmosie.
@WielkiSpod: ten argument że captain marvel to Mary Sue jest tak naprawdę nie powiem skąd, bo gdyby zastąpić Karol Denvers na Karola Denvers to czy to by coś zmieniło w filmie? Nie, cały film pozostał by bez zmian, a w pierwszym kapitanie ameryce on rozwala wszystkich jak leci (chodź nie jestem pewien film oglądałem dawno) czy ktoś się tego czepiał? Nie sądzę. Poza tym wszystkim kapitan marvel ma być najsilniejszą postacią w MCU w ogóle to polecam ten filmik właśnie o tym rozmawiają https://youtu.be/Ch3E8pJdTgg
@RoyalPigeon: Tu już odnośnie kolejnego komentarza:
5. Na ekranie chcemy oglądać wysiłek i rozwój. Napotykanie przeszkód, odbijanie się od nich, próbowanie przeskoczenia ich, a w końcu znalezienie na to sposobu. Nikt poważnie nie narzeka na to, że ktoś dostał siłę. Co najwyżej używa takiego skrótu myślowego. T'Challa też odziedziczył moc, ale nikt nie twierdzi, że Czarna Pantera jest z tego powodu kiepskim filmem. Nieważne, gdzie postać zaczęła swój wysiłek, nieważne, gdzie ją doprowadził. Ważna jest różnica między początkiem, a końcem. Co osiągnęła swoją pracą. Może dostać wiele, i nic to nie zmienia, bo widzów to nie obchodzi. Problem pojawia się, gdy twórcy uznają, że to, co dostała, wystarczy, i nie przedstawią jakiegoś rozwoju. Dla przykładu, przytoczony przez ciebie Tony Stark: kiedy ktoś mówi o jego osiągnięciach, nie wspomina o tym, że zwielokrotnił przychody Stark Industries, bo to znaczy tylko, że jest człowiekiem biznesu. Nie wspomina o tym, ile wydał na egzoszkielet, bo to nie wymagało wysiłku. Nie wspomina o tym, że ma wieżę ze swoim nazwiskiem, bo to nie było żadne osiągnięcie.
@Kapichu: Do Kapichu: już napisałem, że Mary Sue to nie tylko bycie OP. Nie chodzi też o płeć. Wiele postaci miało tzw. momenty Mary Sue - na przykład Luke, latający wcześniej tylko na cywilnych statkach, jest jednym z najlepszych pilotów Rebelii. Dopiero, gdy historia postaci (podkreślam, że niekoniecznie kobiety) składa się tylko z takich momentów, ustalone wcześniej zasady świata zmieniają się według potrzeb protagonisty, a postać nie ma żadnych realnych wad, można ją nazwać Mary Sue. I to jest okropne, bo nie pokazuje rozwoju postaci, ponieważ:
1. Nie pokazuje rozwoju, bo MS zawsze jest na szczycie.
2. Nie pokazuje postaci, bo choć to za zalety lubimy fikcyjnych bohaterów, to dzięki wadom widzimy w nich osoby, a nie pomniki czy propagandowe plakaty.
@WielkiSpod: 6. O imieniu nic nawet nie wspominałem, bo to jednak ekranizacja jest. I nawet jeśli większość superbohaterskich przezwisk brzmi na tyle głupio, że używam nazwisk, jak widać na załączonym obrazku, to i tak gdyby zmienili, byłbym wkurzony.
@WielkiSpod: I 7., bo przeoczyłem jeden argument, dokładniej ten o "silnej kobiecie":
Nie mam nic przeciwko postaci silnej kobiety. Prawie nikt nie ma, dlatego Czarnej Wdowy nikt tak nie krytykuje. Mam natomiast coś przeciwko opieraniu całej postaci i fabuły filmu na samym byciu "silną kobietą", do tego w rozumieniu "Rambo, tyle że XX, a nie XY". A przecież w silnych postaciach, niezależnie od tego, czy chodzi o kobietę, czy mężczyznę, nie chodzi o wielkie mięśnie czy wyrąbiste supermoce, tylko o siłę psychiczną. O to, jak ktoś radzi sobie mentalnie z problemami. Że znajduje w sobie siłę, by dalej działać.
@WielkiSpod: w kapitam marvel nie przypomiman sobie żadnych momentów żeby ustalane zasady świata zmieniały się według potrzeb protagonisty jak pisałeś. Bardziej jak ja pisałem że kapitan marvel ma być najpotężniejsza bo takie są założenia świata
@Kapichu: A gdzie w tych założeniach miejsce na jakikolwiek rozwój? Gdzie jakiekolwiek wyzwania? Gdzie godni przeciwnicy? I nie jestem pewien, jak to usprawiedliwia robienie z niej MS.
@WielkiSpod: dobra ok, a jak już pisałem o pierwszym kapitanie ameryce on też pokonywał wszystkich wygrywał bitwy a nie sądzę aby ktoś go nazywał Mary Sue
@WielkiSpod: Rozumiem, że przede wszystkim w filmie nie podobało ci się idealizowanie postaci, tak? Może różnimy się tym, że ja tego tak nie odbieram i różnego rodzaju za i przeciw tego raczej nie zmienią. U niej widać było według mnie swego rodzaju rozwój, jej problemy, ją jako osobę, a nie bohatera. Większość oparła się na jej "amnezji", ale przykładów z tym związanych było parę:
1. Żyje w przeświadczeniu, że została uratowana przez Kree (W sumie to ona myślała, że jest Kree? Chyba nie, ale nie mam pewności). I poniekąd temu powinna służyć rozkazom Najwyższego Intelektu (NI)
2. Gdy została porwana przez Skrulli (dobrze chyba piszę, chyba...) widzi przebłyski swej przeszłości. Pojawia się w nich kobieta szczególnie jej bliska, bo to jej postać przyjmuje NI w rozmowach z nią, ale jednak jej nie zna. Zaczyna wątpić w to, co jej wmawiano.
3. Na Ziemi zaczyna poznawać prawdę o sobie. Kim była dowiaduje się dzięki jej przyjaciółce z dawnego życia. Wtedy upewnia się, że Kree ją okłamywali i nie może im ufać. Zaczyna rozumieć, że to nie Skrulle są źli.
4. Dochodzi do konfrontacji pomiędzy nią a jej byłym oddziałem. No jednak to byli jej przyjaciele (a jeśli chodzi o ich dowódcę, to na początku filmu odniosłem wrażenie, że oni zostaną parą, co również pokazuje, że film jednak potrafił zaskoczyć), a trudno sobie jednak poradzić z tym, że całe jej życie, które pamięta, było mistyfikacją, przyjaciele to wrogowie, wrogowie i najeźdźcy, których należy tępić to ofiary.
A jeśli chodzi o robienie z niej takiej Mary Sue to jednak patrząc na to jakie ona ma moce to czy używanie ich jest złe? Wspomniane rozwalenie statku Thanosa dla jednych miało być czymś w rodzaju "Patrzcie! Ależ ona jest potężna!", ale na przykład ty uznałeś to za aż zbytnią potęgę. No... Może trochę przesadzone, ale jednak co miała zrobić, aby zrobić swoje "wejście"? Nie mogła po prostu przylecieć. Zabić dziesiątki wrogów na dzień dobry? Też dobre może, choć jednak mniej efektowne. Ten statek w sumie nie był taki silny. To nie była flota statków, to był jeden, pozbawiony armii na pokładzie statek. Ten statek siał strach, gdy nadlatywał nad jakąś planetę, ale nie ze względu na sam statek, nim latał Thanos i to było w nim złe dla ludzi. Sam statek taki sobie.
@WielkiSpod: A jeśli chodzi o nasz główny temat rozmów, czyli film "Kapitan Marvel", to gdzie pokazała taką potęgę? Przez większość czasu walczyła jak równy z równym podczas tej finałowej akcji. To nie było tak, że raz walnęła i już. Jakaś walka to była. Czy tak efektowna jak w innych filmach Marvela? No nie, ale co było do dyspozycji? Maleńka stacja kosmiczna, gdzie nie było jakiegoś promienia śmierci do zniszczenia, nie było tysięcy wrogów do zabicia. Więc idąc twoim tokiem myślenia powinno to wszystko być momentalnie załatwione, bo przecież - według ciebie - jej nic nie mogłoby dorównać. Uważam, że ten film zasługuje na jakieś uznanie.
Ty stwierdzasz, że była ona zbyt silna i ciągle jej się wszystko udawało, ale spójrz na to z drugiej strony. Gandalf jako mag w Śródziemiu był potężny. Czy jednak wykorzystywał swoją moc? Robił to nadwyraz rzadko. Był bardziej takim mędrcem i doradcą. Dla mnie był to niezwykle marnowany potencjał. Dla wielu ludzi on był świetną postacią, ale dla innych kimś, kto nigdy nie użył swojej mocy, co więcej nie użył jej, bo...? Czemu? Żeby nie było, nie oceniam go źle, ale chodzi mi o to, że Carol po prostu korzystała ze swojej mocy, nie ma tu uzasadnienia, że za łatwo ma. Wiadomo, że jakby Gandalf po prostu wezwał orła i na nim poleciał do Góry Przeznaczenia, aby samemu spalić pierścień, to jednak nie byłoby żadnej akcji, ale gdy walczył z orkami to chociaż mógł rzucać jakieś zaklęcia (i nie jakieś takie, co zabiją pół armii na raz, ale żeby chociaż na odległość zabijał), a nie bić ich różdżką. Czy miałby za łatwo wtedy? Nie, korzystałby z tego, co ma. Thorin jakoś mógł używać miecza i nie było to złe.
Inny przykład. Deanerys - Matka Smoków. No kurde miała 3 smoki. Tak na prawdę tylko dzięki nim przejęła Zatokę Niewolniczą. Wykorzystała je do obalenia Panów Astaporu. Czy mogłaby wykorzystać jakieś zmyślne taktyki, aby zdobyć władzę w mieście podstępem bez użycia smoków? Tak, ale po co? I tak przez 8 sezonów tak na prawdę używała smoków. Czy ktoś miał jej to za złe? Nie! Ludzie ją pokochali. Używanie swojej siły nie jest złe. Posiadanie siły i marnotrawienie jej, to prawdziwe zło. Nie sądzę, że muszę podawać kolejne przykłady. Jednak na prawdę nie rozumiem, gdzie niby Carol tak na prawdę pokazała się jako taka Mary Sue (przypomnę, że mieliśmy skupić się na filmie z nią w roli głównej, więc o Endgame zapomnijmy na chwilę). Zwracam uwagę, że w każdym filmie znaleźć można elementy takiej potęgi i walki bez większych problemów, ale nigdy w walce ostatecznej
@WielkiSpod: Więc różnimy się w zasadniczej rzeczy. Ty uważasz, że ona przesadzała z tą mocą, a ja uważam, że robiła to, co powinna. Dla mnie głupie byłoby jakieś kombinowanie ze względu na to, że będzie są łatwo. Świetnie obrazuje to moment z filmu, gdy zamykają ich w bazie w jakiejś celi. Nick robi jakieś cuda z taśmą i otwiera drzwi, gdy ona mogła po prostu strzelić w nie. Sytuacja ta była zabawna, ale przy okazji świetnie pokazuje to, o czym mówię: jak ma moc, to czemu ma nie używać jej? (No chyba że tobie chodzi o coś tak zasadniczego, że jest zbyt silna bo na przykład po prostu umie latać, nawet w kosmosie. Bo ja to cały czas odbieram to tak, że według ciebie mimo takiej mocy powinna używać jakichś statków, albo czegoś, ale jeśli w pewien sposób uważasz, że złe jest to, że ma tyle mocy, to musimy zacząć od nowa chyba, bo ja mówię o jednym, a ty o drugim.)
@RoyalPigeon: Ja się odniosę do tego dlaczego Gandalf nie rzucał zaklęciami na odległość.
1. Gandalf nie był czarownikiem, magiem itp. tylko Majarem czyli takim odpowiednikiem aniołów w Religi chrześcijańskiej. Wraz z Gandalfem do Śródziemia przybyło chyba 5 innych Majarów określanych jako Isarzy(tego nie jestem pewny jak ktoś zna sie lepiej niech mnie poprawi)
2. Przypłynęli oni z Valinoru- nieśmiertelnych krain (odpowiednik nieba) gdzie mieszkają Valarowie - archaniołowie i to oni zabronili korzystać Isarom z pełni mocy, mieli oni służyć radą i nadzieją w trudnych czasach. Ukazywali się pod postacią staruszków.
3. W rzeczywistości Sauron i Balrog tak samo jak Gandalf czy Saruman byli Majarami.
Gandalf oficjalnie był podobnej siły co Sauron i normalnie mogli by walczyć 1v1 gdyby używali pełni siły jaką mają. To dlatego Gandalf mógł pokonać Balroga, A do życia po walce z nim przywrócił to Eru Iluvatar - odpowiednik Boga, który stwierdził że ten nie wypełnił jeszcze swojej misji.
@RoyalPigeon: Znowu źle mnie zrozumiałeś. Przeczytaj moje wcześniejsze odpowiedzi do Kapichu czy kto to tam był. Może w końcu do ciebie dotrze, że w byciu MS wcale nie chodzi o wielkie mięśnie czy supermoce. A teraz wymień jedną jej wadę, jeden problem, który sama spowodowała złą decyzją.
Odnośnie finałowej walki - stacja kosmiczna nie była ostatnia, potem rozwaliła flotę Oskarżycieli wlatując w nią na główkę. Nie planowałem już odnosić się do Endgame, ale proszę bardzo. Nie chodzi o zniszczenie statku Thanosa. Chodzi o to, że potem nie była w stanie zranić samego Szalonego Tytana. Wcześniej było wiadomo, że jest niezwykle potężny, ale dało się go zranić bez działa przeciwpancernego ("Tyle wysiłku dla jednej kropli krwi?"). To było zwyczajnie nielogiczne. Co do używania mocy, to nie mam nic przeciwko, powiedziałbym wręcz, że wkurza mnie, kiedy postać marnuje moce, nie używa ich wtedy, gdy mogłyby się przydać. Ale dobry scenariusz daje jej takie moce, żeby ich używanie nie wiązało się z obróceniem wszystkich wrogów w popiół samym spojrzeniem. Jak już pisałem, musi być wyzwanie, realne ryzyko porażki. Potęga bohatera musi być porównywalna z potęgą złoczyńcy lub mniejsza.
Podsumowując, nie mam wiele do zarzucenia Carol Denvers. Chodzi o tych, co pisali scenariusz. I tu jest różnica między nami, która chyba utrudniła nam porozumienie się. Ty oceniasz, co mogła zrobić postać w danej sytuacji, ja oceniam, czy w ogóle powinna się w tej sytuacji znaleźć.
Dla kogoś, kto zna się świetnie na całym uniwersum jest to jasne, ja (choć miałem epizody, że czytałem w różnych miejscach co się działo), to jednak mało wiem o tym. Większość widzów pewnie też. Więc jeśli coś nie jest pokazane w filmie, to jednak może zostać różnie zinterpretowane. Czy to, że nie pokazali Gandalfa w Valinorze oznacza, że go tam nie było? Nie. Ale przy rozpatrywaniu filmu nie można mieć pewności, że tam był. Interpretacja dzieła Tolkiena zależy od reżysera i scenarzysty, nie od nas w tym przypadku. My interpretujemy dzieło reżysera (sorry, nie wiem kto to był, nie chce też sprawdzać).
@WielkiSpod: To widzisz, nie zrozumieliśmy się. Ja nie lubię zagłębiać się w to, czemu scenarzysta zrobił tak, a nie inaczej, bo to nic nie zmieni (Nie znaczy to jednak, że w ogóle nie mam własnego zdania w tym temacie, mam je, często dosyć rozbudowane, ale nie lubię się dzielić tą opinią.). Twoje narzekania nie sprawią, że nakręcą film inaczej, ale rozumiem je, rozumiem, że coś ci się nie spodobało, ale sprowadza się to do tak wczesnego etapu produkcji, do takich spraw, które - według mnie - są tylko do wglądu ekipy produkcyjnej, że ja nie uważam ich za błąd. Uważam, że tak jak Kapitan Marvel jest interpretacją komiksu, tak jakiś reżyser w przyszłości może nagrać własną wersję (choć dziś przez prawa autorskie z prawnego punktu widzenia chyba nie może, ale załóżmy łamiąc prawo, może nagrać film). Każdy interpretuje inaczej. Dlatego ja nie czepiam się o scenariusz. Uważam, że po prostu nie jest to moja sprawa (chyba że reżyser naprawdę zepsuje film, tak że nie można po prostu siedzieć cicho).
@RoyalPigeon: Twierdzisz, że oceniasz film, a nie postać. Ale postać (pomijając aktorstwo, rekwizyty i efekty specjalne, ale tego nikt się tu nie czepia) też jest tylko elementem scenariusza. Scenariusz jest niejako projektem filmu - i choć wiele zależy od wykonania, to żaden ze wspomnianych przez któregokolwiek z nas elementów o nim nie wspomina. Oboje ciągle wałkowaliśmy wady (czy też ich brak) postaci, fabuły i świata przedstawionego. A to wszystko wynika bezpośrednio ze scenariusza (zbyt dużo improwizowanych scen tam nie było). Więc kiedy piszę, że mam wąty do ludzi, którzy pisali scenariusz, nie mam na myśli tego, co napisali na Twitterze dekadę temu. Chodzi mi o to wszystko, co do tej pory wymieniłem. I tobie też, nawet jeśli nie zorientowałeś się, że kamery nie są skierowane na alternatywną rzeczywistość, w której Carol Denvers fruwa po nocnym niebie, tylko na aktorów odgrywających to, co nakazuje Scenariusz. Scenariusz nie jest jakąś magiczną, tajemniczą istotą, która szepcze komplementy reżyserowi. Scenariusz nie ogranicza się do wczesnych etapów produkcji. Scenariusz to wszystko, o czym napisaliśmy. Jeśli chcesz wprowadzić jakąkolwiek zmianę z wymienionych, to musi ona być w scenariuszu
@WielkiSpod: Powtórzę się chyba. Ocenianie scenariusza (dla mnie!) nie powinno istnieć. Scenariusz (w szczególności gdy film jest adaptacją) jest tworzony przez kogoś. Ten ktoś uznał, że tak będzie najlepiej. Czy można się czepiać, że źle napisano scenariusz? Według mnie nie. Że jakaś scena/wątek nie miał prawa wystąpić, a się pojawił? Tak. Dlaczego tam "nie", a tu "tak"? Bo to drugie pokazuje, że nie uznajemy za złe całego założenia scenarzysty. Drażni nas tylko element. Mówienie, że cały film był zły, bo cały scenariusz był zły (ty nie określasz tego tak, ale w sumie nie mówiłeś chyba o żadnym pozytywnym elemencie, więc tak można cię rozumieć), powinno skłonić do refleksji "czemu tak zrobiono?" Jeśli nic w tym filmie nie trzyma się według ciebie kupy, to może powinieneś spojrzeć na to w ten sposób: spójrz, co daną scena miała wnieść. I tak patrz na każdą scenę. Odrzuć swoje poglądy, jak coś powinno zostać zrobione i przyjmij obiektywne spojrzenie. Nie oceniaj scen, dokładnie je zrozum, przetraw i dopiero po ostatniej scenie w filmie powiedz, czy film nie trzyma się kupy? Jasne, w każdym filmie mogą pojawić się jakieś niezrozumiałe wątki, które są wprowadzane na siłę i są słabo zrobione, ale trzeba obiektywnie spojrzeć po co ten wątek w ogóle był. Wczoraj, czy przedwczoraj trafiłem na artykuł, który dobrze to obrazuje. Dotyczył często źle ocenianego przez widzów wątku wyprawy za mur w 7. sezonie Gry o Tron. Jaki to miało sens? Po co oni tam szli? Fakt, trochę ten wątek był zrobiony na siłę, ale ktoś z produkcji wyjaśnia czemu. Coś musiało zniszczyć mur. Smok jest do tego wystarczający, ale jak ma się znaleźć w armii umarłych? Musi polecieć na północ. Po co? Wymyślono, że Cersei nie wierzy w nich. Słabe tłumaczenie, wątek niby bezsensu, ale jak ujrzysz cel, to rozumiesz, że jednak nie było to aż tak złe (może dalej nie jest dobre, ale już nie takie złe).
@RoyalPigeon: Jeśli ktoś twierdzi, że cały scenariusz jest zły, to nie rozumie istoty problemu. Nie twierdzę, że cały scenariusz jest zły, tylko pokazuję konkretne jego elementy, które moim zdaniem są złe. W całości jest wiele dobrych cech, ale w tej konkretnej dyskusji to na twoją korzyść jest je wymienić (nie udowodni to, że moje argumenty są błędne, ale uzasadni twoją opinię). Ale kiepskie elementy scenariusza dalej są jego elementami. Jeśli twierdzisz, że jakiś wątek powinien być zmieniony, to nie twierdzisz, że cały scenariusz jest zły, ale twierdzisz, że trzeba w nim dokonać zmian, że pisząc ten konkretny fragment ktoś podjął twoim zdaniem błędną opinię. To nie jest tak, że ktoś napisał scenariusz, a potem jakieś gobliny przyszły i powstawiały kiepskie elementy. Wszystkie części scenariusza, dobre czy złe, dalej są dziełem ludzi, którzy go pisali. Błędy w części scenariusza dalej są błędami w scenariuszu.
@OwOcomedy: Mógłbyś tak ogólnie określić, co się tam stało? Oglądałem to dosyć dawno, więc nie pamiętam żadnej sceny po napisach. Oglądałem to na necie, więc mogło to być okrojone trochę.
W ogóle taki fun fact, ale mój brat który jest fanem Marvela to nigdy nie był w kinie na żadnym z tych filmów (oglądał je w domu). I jak poszedł na Endgame to specjalnie czekał na scenę po napisach której nie było
@Filip8975: a nie chodzi ci przypadkiem o intro kapitan marvel? Że jak w intrach innych filmów marvela są sceny z innych filmów tak tam były sceny z cameo Stana
Komentarze
Odśwież26 października 2020, 14:51
Tru
Odpisz
Edytowano - 26 października 2020, 14:27
@WielkiSpod: *pisałem to przed przeczytaniem twojej wiadomości* Więc nawiązując do mojego przykładu:
Jaki cel ma pojawienie się w ogóle takiej postaci jak Kapitan Marvel? Hm.... Thanos zabił połowę życia we wszechświecie. Prawie każdy (no bo na przykład Ant-Man nie, więc temu prawie) poznany superbohater brał udział w walce z nim. Nawet połączyli Strażników Galaktyki z Avengersami. I co? Przegrali... Wiadomo, że tak to skończyć się nie może. I co teraz? Twórcy nie mogą po prostu wymyślić czegoś, że nagle sami wygrają. Kapitan Marvel w pierwotnym zamyśle mogła być po prostu tym, kto zrównoważy i jeszcze da więcej niż zmarli bohaterowie. Mogli też uznać, że potrzeba silnej postaci, aby pokazać, że kolejną walkę z Thanosem jednak wygrają. Na prawdę nie wiem, czemu nie możesz w pewien sposób zrozumieć, że po prostu twórcy potrzebowali silnej postaci (padło na to, że to kobieta, nie mów mi nic o "silnej kobiecie", bo dla mnie to przypadek raczej jest) i temu takiego koksa z niej zrobili.
Odpisz
12 marca 2021, 12:35
@RoyalPigeon: weź odpowiadaj a nie piszesz osobny komentarz.
Odpisz
12 marca 2021, 13:26
@Nieprzeszkadzaj: Ciekawostka, komentarz ma 4 miesiące i każdy o tym zapomniał. Druga ciekawostka, jeśli zaczniesz pisać komentarz, zmienisz na chwilę kartę, wrócisz tu, kończysz komentarz i go udostępniasz nie jest to tak jak się planuje odpowiedź do komentarza, a nowy komentarz. Bardzo irytujące to dla mnie, bo dosyć często zmieniam karty na telefonie (bo na kompie może tego nie ma). Z reguły to zauważam, kopiuję, usuwam, robię nową odpowiedź
Poza tym już drugi raz się mnie czepiasz, na serio taka to frajda? Czy może tak bardzo ci przeszkadza PRZYPADKOWY komentarz, który miał być odpowiedzią sprzed 4 miesięcy? Już na prawdę, uczep się o to, co napisałem, a nie o to, że niechcący napisałem to jako osobny komentarz
Odpisz
12 marca 2021, 19:00
@RoyalPigeon: 1. Co z tego że sprzed 4 miesięcy? Niezbyt to cokolwiek zmienia.
2. No to go skopiuj, usuń i daj normalnie w odpowiedzi, co to za problem?
3. To nie tak że się tylko ciebie czepiam, nawet cię nie pamiętam.
Odpisz
Edytowano - 12 marca 2021, 22:51
@Nieprzeszkadzaj: 1. To że nawet nie pamiętam dokładnie rozmowy a tu nagle ktoś mi wyskakuje i się czepia. Zapewne już garstka osób zobaczy tak starego mema, jeszcze mniej wejdzie w komentarze. Więc jakby czepiasz się, ale w sumie nikomu to nie przeszkadza, bo jak pod nowym memem, to tak, luz, w jeden dzień może to zdenerwować setkę osób, ale tu?
2. Normalnie to robię, tu nie zauważyłem. A może zapomniałem. To była moja pierwsza dyskusja na tej stronie chyba (przejrzałem moje konto i był to dla mnie 7 mem, pod którym dałem jakikolwiek komentarz, ale dłuższa dyskusja to pierwsza, więc) to nie był, ja nie wiedziałem jak to działa dokładnie. Teraz bym to zrobił, ale nie będę wrzucać rozmówcy powiadomienia o tym, bo pewnie on zauważył to i tak. I nie mogę usunąć, jak odpowiedziałeś, więc nic z tym już nie zrobię. Czyli jakby dyskusja, że źle zrobiłem (przyznaję się, ale nie uważam, że to dzisiaj szkodzi komuś), nie zaprowadzi do nikąd, bo nijak tego nie naprawię.
3. W sumie to i lepiej. Nie że cię nie lubię czy coś, ale w tej sytuacji to po prostu wg mnie lepiej
Odpisz
25 października 2020, 18:15
Pamiętam jak w kinie byłem na wycieczce klasowej na Kapitan Marvel (w kinie byliśmy "po drodze"). Jak się zaczęły napisy, to już się wszyscy zbierali, a ja sobie siedzę, siedzę, ale no cóż, niektórzy już wyszli, a ja się muszę zacząć zbierać w końcu. No to powoli się pakuje i powoli po tych schodach. Bardzo dobrze się złożyło, że miejsca mieliśmy w najwyższych rzędach. I już przy drzwiach prawie jestem i się zaczęła ta scena po napisach. No to sobie postałem tam. I się każdy dziwił co ja tak długo idę skoro inni czekają już dobre 5 minut.
I tak, film mi się bardzo spodobał. Nie rozumiem hejtu na Kapitan Marvel, ale dobra, nie podobał się niektórym i koniec, ale dla mnie był to na prawdę super film i jak ktoś chce mi pokazać, co było w nim takiego złego, to zapraszam do dyskusji.
W ogóle to było dziwne, bo ponad 20 lub 30 osób było, a na MCU znało się nie licząc mnie może 5 osób. Ja rozumiem, że można nie być fanem, ale żeby chociaż wiedzieć, że Ant-Man się zmniejsza i zwiększa to takie minimum. A większość z nich wiedziała, że Hulk jest silny i zielony, Iron-Man ma jakiś strój i tyle (awet niekoniecznie wiedzieli, kim jest Thor) Nic więcej. No kurde... Kinowe hity, rekordy oglądalności, a oni nie słyszeli o tym nawet. Reklamy w telewizji już powinny coś powiedzieć. Każdy przecież widział reklamę.
Odpisz
Edytowano - 25 października 2020, 18:28
@RoyalPigeon: Przyjmuję zaproszenie do dyskusji. Według mnie film sam w sobie był co najwyżej kiepski: liczne luki logiczne, główna bohaterka to Mary Sue (nie chodzi tylko o to, że jest OP, ale też o to, że zawsze ma rację, a każdy, kto poważnie się z nią nie zgadza, w końcu okazuje się albo zły, albo w błędzie), niezbyt interesujące walki (oprócz początku wiadomo, kto wygra, i to bez wysiłu), trzy czwarte żartów to "facet myśli, że jest lepszy, a nie jest, hahahahaha!!!!1!!1!", a całokształt to po prostu wysokobudżetowa reklama zachęcająca kobiety do dołączenia do lotnictwa (por. prezentowanie filmu przez amerykańskie media, scenariusz powstały przy współpracy z wojskiem i bezpośrednio nawiązujące do filmu ogłoszenia społeczne promujące wstępowanie kobiet do armii). Co gorsza, sam fakt istnienia Carol Denvers w MCU sprawił, że twórcy kolejnych filmów muszą albo wymyślać jakieś bezsensowne powody, dla których akurat ona nie walczy, albo ją znerfić, co w ramach schludnego, jednolitego uniwersum miejsca mieć nie powinno (patrz: Endgame).
Odpisz
25 października 2020, 19:21
@WielkiSpod: Nie wiem, o jakich niespójnościach mowa, więc się nie wypowiem. Jeśli jednak mowa o niespójności z komiksem, to uważam, że to nie jest błąd lub problem. Ale że nie wiem, o czym mówisz, to się nie będę rozdrabniać. Możesz podać przykład o czym dokładniej mówisz?
Czy jest OP? Tak, nawet bardzo, rozwaliła statek Thanosa własnym ciałem, więc tak, jest OP. Ale zwrócić uwagę trzeba na to, że na przykład Stark jest geniuszem. Ma pomóc Jarvisa, więc jakieś trudne rzeczy z zakresu fizyki i matematyki nie są dla niego problemem. Razem z Thorem rozwalili całe miasto, Sokowia zniknęła. Czy w takim razie Stark też nie jest OP? Strange. Zapętla czas w walce z Dormammu (nie wiem, jak napisać). Może umierać w nieskończoność. Jest czarodziejem, może się teleportować. Do czasu posiadania Oka Agamotto mógł cofać czas. Czy on nie jest OP? Hulk jest wprost niezniszczalny. Też jest OP. Każdy bohater z Marvela jest na swój sposób bogiem. Czy to jest ich wadą? Nie, za to ich kochamy właśnie. Kapitan Marvel lata (jak Stark), strzela energią (porównam to do rakiet Starka), jest w jakiś sposób niezniszczalna (?) (trochę tak jak Hulk). Dla mnie to pokazuje bardziej to, że ona może być bardzo silną postacią, że jest "wielofunkcyjna". Dla mnie nie jest nudna. Kogo z MCU nie lubię najbardziej? Bez wahania mówię, że Ameryki. Co on ma? Tarczę. Bez niej jest jak Czarna Wdowa, po której jednak nie spodziewam się więcej i ją lubię. Ona jest tylko wsparciem. Nie jest mega bogiem, który powstrzymuje wojny i jest wzorem cnót. Ameryka jest. A w czym jest lepszy od Wdowy?
Odpisz
25 października 2020, 19:21
@WielkiSpod: Ja podczas oglądania filmu nie zagłębiam się w to, co on może propagować. Czy jest reklamą kobiet jako silnych ludzi? Dla mnie to film z MCU, a nie kurde jakiś pokaż "silnej kobiety". Czy wspomniana Wdowa też jest tak hejtowana? Chyba nie, a też jest silną kobietą. Czy scenariusz był pisany we współpracy z wojskiem? Nie wiem. Pierwsze słyszę, ale może, może tak. No i? Czy ja oglądam pisanie scenariusza czy ekranizację? Może jestem ignorantem. Zauważyłem, że często nie zauważam bogatej symboliki filmu (głupio brzmi te zdanie), czasem jak poczytam opinie, to niektóre rzeczy nabierają faktycznie innego, bogatszego sensu, ale czy film bez tych symboli i doszukiwania się jest gorszy? Z własnego doświadczenia wiem, że czasem lepiej nie wgłębiać się w to. Obrzydza czasem to film. Za przykład podam hejtowaną ostatnio "Mulan". Za co hejt? Za to, że aktorka nie popiera protestów w Hongkongu i film nakręcono w regionie Chin, gdzie tępi się mniejszość. Nie oglądałem filmu, ale nie mam zamiaru go oceniać za poglądy aktorki, albo za miejsce kręcenia (chyba że krajobraz będzie do niczego, ale nie będę widzieć związku ze "współczesną historią regionu"). Ja patrzę na film tylko w kategorii tego, co jest na ekranie, bo czy na prawdę wpływ na film mają poglądy tej kobiety (nie jest to seksistowskie, po prostu chodzi o kobietę, żadnych podtekstów)?
Nie, nie muszą nic wymyślać. Już raz powiedzieli, że cały wszechświat jest w potrzebie. Potrafię zrozumieć, że istnieje miliard planet, gdzie ludzie (lub inne formy życia) mają problemy i tylko ona może pomóc. Dla mnie głupie by było pokazanie, że co druga planeta ma swoich obrońców i ona nie jest potrzebna zbytnio w kosmosie. Ziemia ma swoje problemy, ma ich dużo, i tylu też ma obrońców. Ona jest jedna, na resztę wszechświata (Strażnicy Galaktyki raczej latają od planety do planety trochę jak najemnicy z nie zajmują się konkretnym rejonem, więc o nich nie mówię), więc Kapitan Marvel może być po prostu usunięta z ekranu "z powodów wydarzeń na innych planetach". Wiadomo, że w razie wielkiego zagrożenia może przylecieć, bo to jest jednak jej dom i jest tu Nick, który jest czymś w rodzaju jej przyjaciela, co pokazała w dodatku do jej filmu, gdy pierwsza rzecz, o którą zapytała po przybyciu na Ziemię było "gdzie jest Fury?", ale większość życia, które teraz toczy dzieje się na innych planetach i ciężko może być jej opuścić innych w potrzebie. To, co robi, może być pokazane w kontynuacji jej wątku, czyli Kapitan Marvel 2, albo czymś takim. Nie doszukujmy się rzeczy w stylu "co by było gdyby Danvers przyleciała", bo to jest jednak temat nieskończony. Tylko mogłoby się stać gdyby na przykład przyleciała przed Thanosem, ale nie myślmy o tym, co mogła zrobić, myślmy o tym, co zrobiła.
Odpisz
25 października 2020, 19:42
@RoyalPigeon: Będę odpowiadał komentarz po komentarzu, żebym przed odpowiedzią na konkretny argument mógł jeszcze raz go przeczytać. Już sporo czasu minęło od kiedy oglądałem, więc jeśli się pomylę, to napisz.
1. Nieścisłości fabularne obejmują, między innymi, obsługę kombinezonu obcej cywilizacji przez nieautystyczną dziewczynkę (w przeciwieństwie do autystycznego chłopca w najnowszym filmie o Drapieżnikach), kosmiczne imperium zatrudniające Vers ze względu na jej zdolności, a jednocześnie nie wykorzystujące ich w żadnym planie walki, atakujące Denvers komandosami wyposażonymi w standardowy sprzęt mimo, że znało jej potencjał, zarządzane przez SI, która działała z większą dawką emocji niż niektórzy biologiczni władcy, fizyk obcych projektujący samoloty o wydajności większej od jakichkolwiek im współczesnych, prawie całkiem ignorowanych przez przyszłych inżynierów, i oczywiście ten eksperymentalny Queenjet, którym bez problemów sterowała osoba bez przeszkolenia (miał troszeczkę inny układ kokpitu niż myśliwce).
Odpisz
25 października 2020, 19:45
@WielkiSpod: I w ogóle to warto może wspomnieć, że jej moc pochodzi jednak z kamienia przestrzeni. Moc sama w sobie. Wiadomo, że będzie silniejsza niż taki Hulk. Trochę jak Wanda Maximoff (tak w ogóle to moja ulubiona postać z MCU). Więc zgłębiając się w to, skąd ma moc i że była trenowana w walce przez Kree - mega potężną rasę, można zrozumieć czemu ona jest taka OP. Jasne, może się to komuś nie podobać, bo Stark dochodzi do swej potęgi sam (choć ojciec, który chyba nie pokazał mu swej miłości, dał mu jednak pieniądze i firmę, więc z takimi środkami oraz nieprzeciętnym intelektem stanie się superbohaterem też nie zadziwia). Thor też nie doszedł samodzielnie do tego, kim jest. Jest synem Odyna i to mu już dało potęgę. Ant-Man, na początku zwyczajny złodziej ukradł strój i tak stał się bohaterem (upraszczam, ale jednak po złodzieju nie spodziewamy się zostania bohaterem). Mówienie, że coś takiego, że po prostu wysadziła silnik napędzany kamieniem przestrzeni (upraszczam, bo tam chyba jednak kamienia jako tako tam nie było, ale jednak bazowało wszystko na nim, nie pamiętam) i wchłonęła jego energię jest nie fair, i że wszystko dostała na tacy, ocieka hipokryzją. Jakby się głębiej zastanowić to, czy ktoś z MCU doszedł do czegoś sam? No można powiedzieć, że Doktor Strange (moja druga ulubiona postać), bo jednak przeszedł żmudne szkolenie na czarodzieja, ale jego główną siłą był kamień czasu, którego nie zdobył w boju na śmierć i życie. Ale u niego widać jakoś, że nie dostał wszystkiego. Był na początku lekarzem, nie uczył się od dziecka sztuk mistycznych. Tak więc albo każdy film MCU jest w części beznadziejny, albo Kapitan Marvel nie jest taka zła (Choć nazwanie jej tak, jak ją nazwano, było przesadą. Tu akurat dostrzegam próbę zrobienia z niej niezwykle potężnej postaci, ale jest to jednak imię, detal).
Odpisz
25 października 2020, 19:48
@WielkiSpod: Czy ja nie rozpisuję się za bardzo? Nigdy nie umiałem "pisać krócej". Uważam, że pominięcie czegoś mogłoby sprawić, że coś źle ktoś zrozumie, ale jeśli uważasz, że aż za dużo piszę, to mogę postarać się coś na przyszłość wyrzucać z wiadomości w rozmowach z tobą.
Odpisz
25 października 2020, 19:52
@RoyalPigeon: 2. W byciu OP nie chodzi po prostu o bycie potężnym. Chodzi o bycie tak potężnym, że pokonywanie przeciwników przychodzi bez wysiłku. W pewnym anime jest wojownik, który jest w stanie jednym ciosem zniszczyć górę. Ale nie jest OP, bo jego przeciwnicy nie są dużo słabsi. Do tej pory każdy bohater, nieważne jak potężny, stawiał czoła przeciwnikom niemal mu równym, równym lub lepszym od niego. Ona uwierzyła w siebie i rozwaliła flotę wroga w kilka minut.
Odpisz
25 października 2020, 19:57
@RoyalPigeon: 3. Jeśli nie obchodzi cię, co film ma oznaczać, to nie widzę sensu w odnoszeniu się do tego. Jeśli tak wolisz, to nie mam nic przeciwko. Tylko jeśli masz coś przeciwko propagandzie, to przyjrzyj się uważniej.
Odpisz
Edytowano - 25 października 2020, 20:16
@RoyalPigeon: 4. Działania Thanosa wpłynęły na cały wszechświat. Strażnicy Galaktyki może są jedną grupą, ale chciałbym zauważyć, że w kilka razy było pokazane, że kosmici z supermocami istnieją, choć nie są równie liczni. I, biorąc pod uwagę, że praktycznie wszyscy przedstawieni na ekranie kosmici mieli z grubsza ludzki sposób myślenia (i wygląd, ale tu się nie czepiam, zasugerowanie, że wszystkie rasy humanoidalne, w tym ludzie, są naprawdę rasami, a nie gatunkami, jest świetnym pomysłem, może wyjaśnią to szerzej w Celestials). A z tego wynika, że, tak jak u ludzi, część z nich zostaje superłotrami, ale też są wśród nich bohaterowie. Czyli większość z tych wydarzeń, z którymi Denvers musi pomóc, nie wynika z absurdalnie potężnego terrorysty (tym w sumie jest większość wrogów superbohaterów w tych filmach), tylko jakichś innych zagrożeń (kataklizmy? wojny? kryzysy?). W każdym z tych przypadków (i większości innych) mamy do czynienia z czymś, co albo jest czymś naturalnym dla rządów, z czym międzygwiezdne cywilizacje mogą sobie poradzić (i dawniej radziły albo upadały), albo czymś stanowiącym zagrożenie na taką skalę, że pojedynczy superbohater, nawet o mocach Denvers, nie da sobie z nimi rady (a z Endgame wiemy, że nie dołączyła do żadnego ugrupowania), albo łączącym obydwa powyższe. Każde takie wydarzenie, nawet jeśli wyjątkowo katastroficzne w skutkach, spowodowałoby mniej śmierci, niż działania Thanosa, a nawet jeśli jeden z elitarnych wojowników Thanosa miał trofeum z walki z nią (albo na odwrót, nie jestem pewien), to nie widać, by sama próbowała jakoś powstrzymać seryjnego ludobójcę przed zebraniem Kamieni Nieskończoności, mimo że to chyba była największa katastrofa wszechświata za jej życia. A działała od lat 70., więc wszystkie w trakcie wszystkich poprzednich filmów już fruwała po kosmosie.
Odpisz
Edytowano - 25 października 2020, 20:29
@WielkiSpod: ten argument że captain marvel to Mary Sue jest tak naprawdę nie powiem skąd, bo gdyby zastąpić Karol Denvers na Karola Denvers to czy to by coś zmieniło w filmie? Nie, cały film pozostał by bez zmian, a w pierwszym kapitanie ameryce on rozwala wszystkich jak leci (chodź nie jestem pewien film oglądałem dawno) czy ktoś się tego czepiał? Nie sądzę. Poza tym wszystkim kapitan marvel ma być najsilniejszą postacią w MCU w ogóle to polecam ten filmik właśnie o tym rozmawiają
https://youtu.be/Ch3E8pJdTgg
Odpisz
25 października 2020, 20:30
@RoyalPigeon: Tu już odnośnie kolejnego komentarza:
5. Na ekranie chcemy oglądać wysiłek i rozwój. Napotykanie przeszkód, odbijanie się od nich, próbowanie przeskoczenia ich, a w końcu znalezienie na to sposobu. Nikt poważnie nie narzeka na to, że ktoś dostał siłę. Co najwyżej używa takiego skrótu myślowego. T'Challa też odziedziczył moc, ale nikt nie twierdzi, że Czarna Pantera jest z tego powodu kiepskim filmem. Nieważne, gdzie postać zaczęła swój wysiłek, nieważne, gdzie ją doprowadził. Ważna jest różnica między początkiem, a końcem. Co osiągnęła swoją pracą. Może dostać wiele, i nic to nie zmienia, bo widzów to nie obchodzi. Problem pojawia się, gdy twórcy uznają, że to, co dostała, wystarczy, i nie przedstawią jakiegoś rozwoju. Dla przykładu, przytoczony przez ciebie Tony Stark: kiedy ktoś mówi o jego osiągnięciach, nie wspomina o tym, że zwielokrotnił przychody Stark Industries, bo to znaczy tylko, że jest człowiekiem biznesu. Nie wspomina o tym, ile wydał na egzoszkielet, bo to nie wymagało wysiłku. Nie wspomina o tym, że ma wieżę ze swoim nazwiskiem, bo to nie było żadne osiągnięcie.
Odpisz
25 października 2020, 20:36
@Kapichu: Do Kapichu: już napisałem, że Mary Sue to nie tylko bycie OP. Nie chodzi też o płeć. Wiele postaci miało tzw. momenty Mary Sue - na przykład Luke, latający wcześniej tylko na cywilnych statkach, jest jednym z najlepszych pilotów Rebelii. Dopiero, gdy historia postaci (podkreślam, że niekoniecznie kobiety) składa się tylko z takich momentów, ustalone wcześniej zasady świata zmieniają się według potrzeb protagonisty, a postać nie ma żadnych realnych wad, można ją nazwać Mary Sue. I to jest okropne, bo nie pokazuje rozwoju postaci, ponieważ:
1. Nie pokazuje rozwoju, bo MS zawsze jest na szczycie.
2. Nie pokazuje postaci, bo choć to za zalety lubimy fikcyjnych bohaterów, to dzięki wadom widzimy w nich osoby, a nie pomniki czy propagandowe plakaty.
Odpisz
25 października 2020, 20:39
@WielkiSpod: 6. O imieniu nic nawet nie wspominałem, bo to jednak ekranizacja jest. I nawet jeśli większość superbohaterskich przezwisk brzmi na tyle głupio, że używam nazwisk, jak widać na załączonym obrazku, to i tak gdyby zmienili, byłbym wkurzony.
Odpisz
Edytowano - 25 października 2020, 20:52
@WielkiSpod: I 7., bo przeoczyłem jeden argument, dokładniej ten o "silnej kobiecie":
Nie mam nic przeciwko postaci silnej kobiety. Prawie nikt nie ma, dlatego Czarnej Wdowy nikt tak nie krytykuje. Mam natomiast coś przeciwko opieraniu całej postaci i fabuły filmu na samym byciu "silną kobietą", do tego w rozumieniu "Rambo, tyle że XX, a nie XY". A przecież w silnych postaciach, niezależnie od tego, czy chodzi o kobietę, czy mężczyznę, nie chodzi o wielkie mięśnie czy wyrąbiste supermoce, tylko o siłę psychiczną. O to, jak ktoś radzi sobie mentalnie z problemami. Że znajduje w sobie siłę, by dalej działać.
Odpisz
25 października 2020, 20:57
@WielkiSpod: w kapitam marvel nie przypomiman sobie żadnych momentów żeby ustalane zasady świata zmieniały się według potrzeb protagonisty jak pisałeś. Bardziej jak ja pisałem że kapitan marvel ma być najpotężniejsza bo takie są założenia świata
Odpisz
25 października 2020, 20:59
@Kapichu: A gdzie w tych założeniach miejsce na jakikolwiek rozwój? Gdzie jakiekolwiek wyzwania? Gdzie godni przeciwnicy? I nie jestem pewien, jak to usprawiedliwia robienie z niej MS.
Odpisz
25 października 2020, 21:16
@WielkiSpod: dobra ok, a jak już pisałem o pierwszym kapitanie ameryce on też pokonywał wszystkich wygrywał bitwy a nie sądzę aby ktoś go nazywał Mary Sue
Odpisz
25 października 2020, 21:18
@Kapichu: W TYM NIE CHODZI O BYCIE OP!!!!!!!!!!!!!!
Czternaście wykrzykników. Nowy rekord. Jeśli to bait, to udany
Odpisz
25 października 2020, 22:21
@WielkiSpod: to nie jest bait. Możliwe że źle sie wtedy wyrażałem ale chodzi z grubsza o to o czym mówią https://youtu.be/Ch3E8pJdTgg
Odpisz
25 października 2020, 22:23
@Kapichu: Tak w innym kontekście, bo mam wrażenie, że nie do końca rozumiesz to pojęcie
https://youtu.be/JN8Qm5o0oSY
Odpisz
26 października 2020, 00:09
@WielkiSpod: Rozumiem, że przede wszystkim w filmie nie podobało ci się idealizowanie postaci, tak? Może różnimy się tym, że ja tego tak nie odbieram i różnego rodzaju za i przeciw tego raczej nie zmienią. U niej widać było według mnie swego rodzaju rozwój, jej problemy, ją jako osobę, a nie bohatera. Większość oparła się na jej "amnezji", ale przykładów z tym związanych było parę:
1. Żyje w przeświadczeniu, że została uratowana przez Kree (W sumie to ona myślała, że jest Kree? Chyba nie, ale nie mam pewności). I poniekąd temu powinna służyć rozkazom Najwyższego Intelektu (NI)
2. Gdy została porwana przez Skrulli (dobrze chyba piszę, chyba...) widzi przebłyski swej przeszłości. Pojawia się w nich kobieta szczególnie jej bliska, bo to jej postać przyjmuje NI w rozmowach z nią, ale jednak jej nie zna. Zaczyna wątpić w to, co jej wmawiano.
3. Na Ziemi zaczyna poznawać prawdę o sobie. Kim była dowiaduje się dzięki jej przyjaciółce z dawnego życia. Wtedy upewnia się, że Kree ją okłamywali i nie może im ufać. Zaczyna rozumieć, że to nie Skrulle są źli.
4. Dochodzi do konfrontacji pomiędzy nią a jej byłym oddziałem. No jednak to byli jej przyjaciele (a jeśli chodzi o ich dowódcę, to na początku filmu odniosłem wrażenie, że oni zostaną parą, co również pokazuje, że film jednak potrafił zaskoczyć), a trudno sobie jednak poradzić z tym, że całe jej życie, które pamięta, było mistyfikacją, przyjaciele to wrogowie, wrogowie i najeźdźcy, których należy tępić to ofiary.
A jeśli chodzi o robienie z niej takiej Mary Sue to jednak patrząc na to jakie ona ma moce to czy używanie ich jest złe? Wspomniane rozwalenie statku Thanosa dla jednych miało być czymś w rodzaju "Patrzcie! Ależ ona jest potężna!", ale na przykład ty uznałeś to za aż zbytnią potęgę. No... Może trochę przesadzone, ale jednak co miała zrobić, aby zrobić swoje "wejście"? Nie mogła po prostu przylecieć. Zabić dziesiątki wrogów na dzień dobry? Też dobre może, choć jednak mniej efektowne. Ten statek w sumie nie był taki silny. To nie była flota statków, to był jeden, pozbawiony armii na pokładzie statek. Ten statek siał strach, gdy nadlatywał nad jakąś planetę, ale nie ze względu na sam statek, nim latał Thanos i to było w nim złe dla ludzi. Sam statek taki sobie.
Odpisz
26 października 2020, 00:10
@WielkiSpod: A jeśli chodzi o nasz główny temat rozmów, czyli film "Kapitan Marvel", to gdzie pokazała taką potęgę? Przez większość czasu walczyła jak równy z równym podczas tej finałowej akcji. To nie było tak, że raz walnęła i już. Jakaś walka to była. Czy tak efektowna jak w innych filmach Marvela? No nie, ale co było do dyspozycji? Maleńka stacja kosmiczna, gdzie nie było jakiegoś promienia śmierci do zniszczenia, nie było tysięcy wrogów do zabicia. Więc idąc twoim tokiem myślenia powinno to wszystko być momentalnie załatwione, bo przecież - według ciebie - jej nic nie mogłoby dorównać. Uważam, że ten film zasługuje na jakieś uznanie.
Ty stwierdzasz, że była ona zbyt silna i ciągle jej się wszystko udawało, ale spójrz na to z drugiej strony. Gandalf jako mag w Śródziemiu był potężny. Czy jednak wykorzystywał swoją moc? Robił to nadwyraz rzadko. Był bardziej takim mędrcem i doradcą. Dla mnie był to niezwykle marnowany potencjał. Dla wielu ludzi on był świetną postacią, ale dla innych kimś, kto nigdy nie użył swojej mocy, co więcej nie użył jej, bo...? Czemu? Żeby nie było, nie oceniam go źle, ale chodzi mi o to, że Carol po prostu korzystała ze swojej mocy, nie ma tu uzasadnienia, że za łatwo ma. Wiadomo, że jakby Gandalf po prostu wezwał orła i na nim poleciał do Góry Przeznaczenia, aby samemu spalić pierścień, to jednak nie byłoby żadnej akcji, ale gdy walczył z orkami to chociaż mógł rzucać jakieś zaklęcia (i nie jakieś takie, co zabiją pół armii na raz, ale żeby chociaż na odległość zabijał), a nie bić ich różdżką. Czy miałby za łatwo wtedy? Nie, korzystałby z tego, co ma. Thorin jakoś mógł używać miecza i nie było to złe.
Inny przykład. Deanerys - Matka Smoków. No kurde miała 3 smoki. Tak na prawdę tylko dzięki nim przejęła Zatokę Niewolniczą. Wykorzystała je do obalenia Panów Astaporu. Czy mogłaby wykorzystać jakieś zmyślne taktyki, aby zdobyć władzę w mieście podstępem bez użycia smoków? Tak, ale po co? I tak przez 8 sezonów tak na prawdę używała smoków. Czy ktoś miał jej to za złe? Nie! Ludzie ją pokochali. Używanie swojej siły nie jest złe. Posiadanie siły i marnotrawienie jej, to prawdziwe zło. Nie sądzę, że muszę podawać kolejne przykłady. Jednak na prawdę nie rozumiem, gdzie niby Carol tak na prawdę pokazała się jako taka Mary Sue (przypomnę, że mieliśmy skupić się na filmie z nią w roli głównej, więc o Endgame zapomnijmy na chwilę). Zwracam uwagę, że w każdym filmie znaleźć można elementy takiej potęgi i walki bez większych problemów, ale nigdy w walce ostatecznej
Odpisz
26 października 2020, 00:11
@WielkiSpod: Więc różnimy się w zasadniczej rzeczy. Ty uważasz, że ona przesadzała z tą mocą, a ja uważam, że robiła to, co powinna. Dla mnie głupie byłoby jakieś kombinowanie ze względu na to, że będzie są łatwo. Świetnie obrazuje to moment z filmu, gdy zamykają ich w bazie w jakiejś celi. Nick robi jakieś cuda z taśmą i otwiera drzwi, gdy ona mogła po prostu strzelić w nie. Sytuacja ta była zabawna, ale przy okazji świetnie pokazuje to, o czym mówię: jak ma moc, to czemu ma nie używać jej? (No chyba że tobie chodzi o coś tak zasadniczego, że jest zbyt silna bo na przykład po prostu umie latać, nawet w kosmosie. Bo ja to cały czas odbieram to tak, że według ciebie mimo takiej mocy powinna używać jakichś statków, albo czegoś, ale jeśli w pewien sposób uważasz, że złe jest to, że ma tyle mocy, to musimy zacząć od nowa chyba, bo ja mówię o jednym, a ty o drugim.)
Odpisz
26 października 2020, 03:50
@RoyalPigeon: Ja się odniosę do tego dlaczego Gandalf nie rzucał zaklęciami na odległość.
1. Gandalf nie był czarownikiem, magiem itp. tylko Majarem czyli takim odpowiednikiem aniołów w Religi chrześcijańskiej. Wraz z Gandalfem do Śródziemia przybyło chyba 5 innych Majarów określanych jako Isarzy(tego nie jestem pewny jak ktoś zna sie lepiej niech mnie poprawi)
2. Przypłynęli oni z Valinoru- nieśmiertelnych krain (odpowiednik nieba) gdzie mieszkają Valarowie - archaniołowie i to oni zabronili korzystać Isarom z pełni mocy, mieli oni służyć radą i nadzieją w trudnych czasach. Ukazywali się pod postacią staruszków.
3. W rzeczywistości Sauron i Balrog tak samo jak Gandalf czy Saruman byli Majarami.
Gandalf oficjalnie był podobnej siły co Sauron i normalnie mogli by walczyć 1v1 gdyby używali pełni siły jaką mają. To dlatego Gandalf mógł pokonać Balroga, A do życia po walce z nim przywrócił to Eru Iluvatar - odpowiednik Boga, który stwierdził że ten nie wypełnił jeszcze swojej misji.
Odpisz
Edytowano - 26 października 2020, 08:53
@RoyalPigeon: Znowu źle mnie zrozumiałeś. Przeczytaj moje wcześniejsze odpowiedzi do Kapichu czy kto to tam był. Może w końcu do ciebie dotrze, że w byciu MS wcale nie chodzi o wielkie mięśnie czy supermoce. A teraz wymień jedną jej wadę, jeden problem, który sama spowodowała złą decyzją.
Odnośnie finałowej walki - stacja kosmiczna nie była ostatnia, potem rozwaliła flotę Oskarżycieli wlatując w nią na główkę. Nie planowałem już odnosić się do Endgame, ale proszę bardzo. Nie chodzi o zniszczenie statku Thanosa. Chodzi o to, że potem nie była w stanie zranić samego Szalonego Tytana. Wcześniej było wiadomo, że jest niezwykle potężny, ale dało się go zranić bez działa przeciwpancernego ("Tyle wysiłku dla jednej kropli krwi?"). To było zwyczajnie nielogiczne. Co do używania mocy, to nie mam nic przeciwko, powiedziałbym wręcz, że wkurza mnie, kiedy postać marnuje moce, nie używa ich wtedy, gdy mogłyby się przydać. Ale dobry scenariusz daje jej takie moce, żeby ich używanie nie wiązało się z obróceniem wszystkich wrogów w popiół samym spojrzeniem. Jak już pisałem, musi być wyzwanie, realne ryzyko porażki. Potęga bohatera musi być porównywalna z potęgą złoczyńcy lub mniejsza.
Podsumowując, nie mam wiele do zarzucenia Carol Denvers. Chodzi o tych, co pisali scenariusz. I tu jest różnica między nami, która chyba utrudniła nam porozumienie się. Ty oceniasz, co mogła zrobić postać w danej sytuacji, ja oceniam, czy w ogóle powinna się w tej sytuacji znaleźć.
Odpisz
26 października 2020, 12:49
Dla kogoś, kto zna się świetnie na całym uniwersum jest to jasne, ja (choć miałem epizody, że czytałem w różnych miejscach co się działo), to jednak mało wiem o tym. Większość widzów pewnie też. Więc jeśli coś nie jest pokazane w filmie, to jednak może zostać różnie zinterpretowane. Czy to, że nie pokazali Gandalfa w Valinorze oznacza, że go tam nie było? Nie. Ale przy rozpatrywaniu filmu nie można mieć pewności, że tam był. Interpretacja dzieła Tolkiena zależy od reżysera i scenarzysty, nie od nas w tym przypadku. My interpretujemy dzieło reżysera (sorry, nie wiem kto to był, nie chce też sprawdzać).
Odpisz
26 października 2020, 13:09
@WielkiSpod: To widzisz, nie zrozumieliśmy się. Ja nie lubię zagłębiać się w to, czemu scenarzysta zrobił tak, a nie inaczej, bo to nic nie zmieni (Nie znaczy to jednak, że w ogóle nie mam własnego zdania w tym temacie, mam je, często dosyć rozbudowane, ale nie lubię się dzielić tą opinią.). Twoje narzekania nie sprawią, że nakręcą film inaczej, ale rozumiem je, rozumiem, że coś ci się nie spodobało, ale sprowadza się to do tak wczesnego etapu produkcji, do takich spraw, które - według mnie - są tylko do wglądu ekipy produkcyjnej, że ja nie uważam ich za błąd. Uważam, że tak jak Kapitan Marvel jest interpretacją komiksu, tak jakiś reżyser w przyszłości może nagrać własną wersję (choć dziś przez prawa autorskie z prawnego punktu widzenia chyba nie może, ale załóżmy łamiąc prawo, może nagrać film). Każdy interpretuje inaczej. Dlatego ja nie czepiam się o scenariusz. Uważam, że po prostu nie jest to moja sprawa (chyba że reżyser naprawdę zepsuje film, tak że nie można po prostu siedzieć cicho).
Odpisz
Edytowano - 26 października 2020, 13:17
@RoyalPigeon: Twierdzisz, że oceniasz film, a nie postać. Ale postać (pomijając aktorstwo, rekwizyty i efekty specjalne, ale tego nikt się tu nie czepia) też jest tylko elementem scenariusza. Scenariusz jest niejako projektem filmu - i choć wiele zależy od wykonania, to żaden ze wspomnianych przez któregokolwiek z nas elementów o nim nie wspomina. Oboje ciągle wałkowaliśmy wady (czy też ich brak) postaci, fabuły i świata przedstawionego. A to wszystko wynika bezpośrednio ze scenariusza (zbyt dużo improwizowanych scen tam nie było). Więc kiedy piszę, że mam wąty do ludzi, którzy pisali scenariusz, nie mam na myśli tego, co napisali na Twitterze dekadę temu. Chodzi mi o to wszystko, co do tej pory wymieniłem. I tobie też, nawet jeśli nie zorientowałeś się, że kamery nie są skierowane na alternatywną rzeczywistość, w której Carol Denvers fruwa po nocnym niebie, tylko na aktorów odgrywających to, co nakazuje Scenariusz. Scenariusz nie jest jakąś magiczną, tajemniczą istotą, która szepcze komplementy reżyserowi. Scenariusz nie ogranicza się do wczesnych etapów produkcji. Scenariusz to wszystko, o czym napisaliśmy. Jeśli chcesz wprowadzić jakąkolwiek zmianę z wymienionych, to musi ona być w scenariuszu
Odpisz
26 października 2020, 14:03
@WielkiSpod: Powtórzę się chyba. Ocenianie scenariusza (dla mnie!) nie powinno istnieć. Scenariusz (w szczególności gdy film jest adaptacją) jest tworzony przez kogoś. Ten ktoś uznał, że tak będzie najlepiej. Czy można się czepiać, że źle napisano scenariusz? Według mnie nie. Że jakaś scena/wątek nie miał prawa wystąpić, a się pojawił? Tak. Dlaczego tam "nie", a tu "tak"? Bo to drugie pokazuje, że nie uznajemy za złe całego założenia scenarzysty. Drażni nas tylko element. Mówienie, że cały film był zły, bo cały scenariusz był zły (ty nie określasz tego tak, ale w sumie nie mówiłeś chyba o żadnym pozytywnym elemencie, więc tak można cię rozumieć), powinno skłonić do refleksji "czemu tak zrobiono?" Jeśli nic w tym filmie nie trzyma się według ciebie kupy, to może powinieneś spojrzeć na to w ten sposób: spójrz, co daną scena miała wnieść. I tak patrz na każdą scenę. Odrzuć swoje poglądy, jak coś powinno zostać zrobione i przyjmij obiektywne spojrzenie. Nie oceniaj scen, dokładnie je zrozum, przetraw i dopiero po ostatniej scenie w filmie powiedz, czy film nie trzyma się kupy? Jasne, w każdym filmie mogą pojawić się jakieś niezrozumiałe wątki, które są wprowadzane na siłę i są słabo zrobione, ale trzeba obiektywnie spojrzeć po co ten wątek w ogóle był. Wczoraj, czy przedwczoraj trafiłem na artykuł, który dobrze to obrazuje. Dotyczył często źle ocenianego przez widzów wątku wyprawy za mur w 7. sezonie Gry o Tron. Jaki to miało sens? Po co oni tam szli? Fakt, trochę ten wątek był zrobiony na siłę, ale ktoś z produkcji wyjaśnia czemu. Coś musiało zniszczyć mur. Smok jest do tego wystarczający, ale jak ma się znaleźć w armii umarłych? Musi polecieć na północ. Po co? Wymyślono, że Cersei nie wierzy w nich. Słabe tłumaczenie, wątek niby bezsensu, ale jak ujrzysz cel, to rozumiesz, że jednak nie było to aż tak złe (może dalej nie jest dobre, ale już nie takie złe).
Odpisz
26 października 2020, 14:13
@RoyalPigeon: Jeśli ktoś twierdzi, że cały scenariusz jest zły, to nie rozumie istoty problemu. Nie twierdzę, że cały scenariusz jest zły, tylko pokazuję konkretne jego elementy, które moim zdaniem są złe. W całości jest wiele dobrych cech, ale w tej konkretnej dyskusji to na twoją korzyść jest je wymienić (nie udowodni to, że moje argumenty są błędne, ale uzasadni twoją opinię). Ale kiepskie elementy scenariusza dalej są jego elementami. Jeśli twierdzisz, że jakiś wątek powinien być zmieniony, to nie twierdzisz, że cały scenariusz jest zły, ale twierdzisz, że trzeba w nim dokonać zmian, że pisząc ten konkretny fragment ktoś podjął twoim zdaniem błędną opinię. To nie jest tak, że ktoś napisał scenariusz, a potem jakieś gobliny przyszły i powstawiały kiepskie elementy. Wszystkie części scenariusza, dobre czy złe, dalej są dziełem ludzi, którzy go pisali. Błędy w części scenariusza dalej są błędami w scenariuszu.
Odpisz
26 października 2020, 13:14
Ale noooobki
Odpisz
26 października 2020, 00:05
Ja zawszę po filmie pytam się personelu przy wyjściu, czy po napisach coś będzie.
Odpisz
20 października 2020, 19:00
Ja jak oglądałem Aquamena z kolegą to czekaliśmy aż skończą się napisy końcowe, nie żałowałem tej decyzji
Odpisz
25 października 2020, 18:17
@OwOcomedy: Mógłbyś tak ogólnie określić, co się tam stało? Oglądałem to dosyć dawno, więc nie pamiętam żadnej sceny po napisach. Oglądałem to na necie, więc mogło to być okrojone trochę.
Odpisz
25 października 2020, 20:15
@RoyalPigeon: ten zły który pojawia się na początku spotyka się z naukowcem który ma jakieś przebitki podczas trwania filmu
Odpisz
25 października 2020, 18:42
Za każdym razem musiałem przypominać swojej matce, że jeszcze jest scena po napisach.
Odpisz
20 października 2020, 09:42
W ogóle taki fun fact, ale mój brat który jest fanem Marvela to nigdy nie był w kinie na żadnym z tych filmów (oglądał je w domu). I jak poszedł na Endgame to specjalnie czekał na scenę po napisach której nie było
Odpisz
20 października 2020, 09:42
@BardzoOryginalnaNazwa: F
Odpisz
20 października 2020, 09:43
@BardzoOryginalnaNazwa:
Odpisz
Edytowano - 20 października 2020, 09:43
@BardzoOryginalnaNazwa: przecież było ostatnie cameo Stana Lee
Odpisz
20 października 2020, 09:44
@Filip8975: ale to nie była ostatnia scena
Odpisz
Edytowano - 20 października 2020, 09:53
no ale było po napisach. Poza tym nie oglądnąć tego to grzech. Ja osobiście się popłakałem
Odpisz
20 października 2020, 09:55
@Filip8975: Znaczy wiedział że było cameo, ale bardziej liczył na jakąś scenę typu z innych filmów.
Odpisz
Edytowano - 20 października 2020, 09:55
@Filip8975: ostatnie cameo Stana było na scenie w tej bazie wojskowej, a sceny po napisach nie było
Odpisz
20 października 2020, 10:09
@BardzoOryginalnaNazwa: ja też czekałem
Odpisz
20 października 2020, 10:25
@Filip8975: a nie chodzi ci przypadkiem o intro kapitan marvel? Że jak w intrach innych filmów marvela są sceny z innych filmów tak tam były sceny z cameo Stana
Odpisz
25 października 2020, 18:31
@Bartolinise: czy nie powinno być "Did that actually happen"?
Odpisz