To fakt

ja na lekcjach informatyki robiłem dużo dziwnych rzeczy np. jan paweł drugi w terrarii albo żaba z don't starve kradnie walterowi patelnie(wszystko ze 4 klasy było)

Raz w gimnazjum pół lekcji poświęciliśmy na kłótnie koleżanki i pana z informatyki na temat "wszystko co ma procesor to komputer"

Nam dawali kartki i kazali przepisywać ich treść do Worda.

I uczyliśmy się o dyskietkach. Polecam

Kabaret? To dlaczego nikt się nie śmieje?

Potwierdzam
U mnie w podstawówce w klasie 4,5 było spoko-dramat rozpoczął dopiero w klasie 6,gdy zmieniono nam nauczycielkę.Niedość,że tej baby of infy było bardzo mało to jeszcze dawała zadania nie na nasz poziom.W liceum nie było lepiej.Ta baba przez dwa lata w ogóle nie chciała tłumaczyć co i jak i jedynie zajmowała się tymi najlepszymi.A teraz-nie mieliśmy przez półroku informatyki bo ta baba odeszła ze szkoły a była ona jedną nauczycielką informatyki w naszej szkole.Dopiero teraz znaleźli nam nauczycielkę i czwartek będziemy mieć z nią zajęcia.Dlatego po tych doświadczeniach potwierdzić ,że nauka informatyki w naszym kraju to kabaret

szkolne komputery są już za stare o 2 wersję Windowsa

Jestem na informatyku, 24 osobom przypada chyba 15 komputerów. Ale za to programujemy sobie.

Bo zgodnie z podstawą programową, to obsługa komputera

Ja tam teraz Access (bazy danych) przerabiam i średnio myślę, że mi się przyda, podobnie jak Scratch i logomocja z podstawówki oraz Python i C++ chyba.

Tak, tak, tak i jeszcze raz tak!

Podstawówka to Paint i Word czasami, czerwiec, czyli czas, w którym już mało kogo cokolwiek obchodzi, to miesiąc Excela i PowerPointa. Najlepsze było jak na zdalnych w 8 klasie zaczęła wprowadzać HTML i ona absolutnie nie tłumaczyła sama tylko coś kazała przeczytać i nara, nikt poza mną nie ogarnął tego tak naprawdę, a sam obecnie nie pamiętam połowy

Liceum? Moja wycho jest od infy i to największa porażka. Bo ona ogólnie nic nie tłumaczy, tylko czytamy po kolei na głos podręcznik i mamy zrobić zadania w stylu narysuj trójkąt na jednej warstwie w Gimpie i koło na drugiej. No cóż, fajnie, że chociaż na komputerze, ale nikt wcześniej z Gimpa nie korzystał, a podręcznik nie tłumaczył tego dobrze, ona nie miała zamiaru i otwarcie mówiła "jak ktoś nie umie to niech zapyta kolegi" tylko to było źle jak ogarniesz cokolwiek sam przypadkiem, bo ci 14 osób podchodzi i po kolei się pyta, a nauczycielka w tym czasie wychodzi do serwerowni. Więc chaos totalny. A czemu najgorzej, że ona to nasza wycho? Bo ona pół lekcji spędza na "sprawach klasy", gdzie tak naprawdę poruszane tematy w ogóle nie dotyczą klasy, a w każdym razie można je załatwić na godzinie wychowawczej. I ona zapomina co robi w której klasie i w której grupie, drugą grupę normalnie dosyć prowadzi, a nas to nie wiadomo jak, przeskakuje rzeczy, bo ona nawet nie wie, że z nami czegoś nie robiła... Jako wycho jest fajna, raz nam pozwoliła uczyć się biologii na informatyce (profil mat-geo-ang uczy się biologii na informatyce, logiczne) i ogólnie spoko jako wychowawca, ale nie jako nauczyciel

Rysujecie statek i wode , chmurki i flage , a kto dorysuje rybaka dostaje 6

I jeszcze przepisywanie podręczników do zeszytów, bo nauczycieli nie pozwalali nawet dotknąć nam komputerów.

Narysujcie jajko wielkanocne w pajncie.

Kiedyś cała klasa robiła trzodę na lekcji więc nauczyciel kazał przepisywać podręcznik ale z odpowiednim ułożeniem rąk. Teraz nas tym straszy

W podstawówce to był paint, w pierwszej liceum kilka razy może komputer był włączony (a jak były zdalne to jakieś programy graficzne mieliśmy) a tak to większość to były zadania w zeszycie z podręcznika, lekcja to było "proszę przeczytać od 70 do 89 strony i zrobić zadanie 1-9 za 20 minut sprawdzamy" oczywiście w takim tempie to nikt nie czytał tego co jest w podręczniku bo nie było na to czasu. W tym roku mamy nową panią która naprawdę dobrze nam tłumaczy np pythona